Zanim jednak opowiem o swoich doświadczeniach na tureckiej ziemi, pozwólcie że wyjaśnię naprędce jak to się stało że tutaj jestem. Jednym z powodów jest fascynacja światem Bliskiego Wschodu, zapoczątkowana wraz z podjęciem studiów na kierunku stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Wrocławskim. Twórcze środowisko akademickie i inspirujące organizacje pozarządowe (patrz: Forum Młodych Dyplomatów) sprzyjały w znajdowaniu i poszerzaniu nowych pasji. W miarę narastania mojego zaciekawiania tym regionem, (w szczególności losami Kurdów) zacząłem szukać możliwie najlepszego sposobu, aby udać się w podróż do tej części kuli ziemskiej. Dlatego też gdy pewnego dnia dowiedziałem się o możliwości wyjazdu w ramach programu Erasmsu+ na Sabahattim Zaim Üniversitesi, moja reakcja mogła być tylko jedna: muszę tam jechać!
Przechodząc do meritum, podzielę się teraz moimi dotychczasowymi historiami z życia w Stambule i kilkoma spostrzeżeniami na temat tureckiego społeczeństwa. Już dzięki pierwszej podróży taksówką z lotniska im. Mustafy Kemala Atatürka (legendarnego “Ojca Turków”) na moją uczelnię, mogłem na własnej skórze przekonać się jak wygląda jeden z wielu aspektów życia w tak olbrzymim mieście, a mianowicie jazda samochodem. Muszę przyznać, widok wręcz oszałamiający. Wielopasmowe drogi zapchane w obydwu kierunkach przez nieustannie trąbiących kierowców, nic nie robiących sobie z zasad ruchu drogowego. Nie szukając daleko inspiracji, mój taksówkarz był tego najlepszym przykładem . Mijał auta z lewej czy to z prawej strony, wciskając się w nawet najmniejsze szczeliny między pojazdami, jednocześnie popijając aromatyczną herbatę, paląc papierosa za papierosem i łamaną angielszczyzną narzekając na obecnego przewódce Turcji, Recepa Tayyipa Erdoğana. Z tego co udało mi się zrozumieć, jego krytyka była spowodowana zaostrzonymi przepisami bezpieczeństwa, jakie zostały zastosowane w mieście (m.in. wśród kierowców taksówek) ze względu na ostatnią niestabilną sytuację wewnętrzną i zamachy terrorystyczne, które miały miejsce w Turcji w przeciągu ostatnich 2 lat.
Zostawmy jednak zgiełk stambulskich dróg i przyjrzyjmy się jego mieszkańcom, których miałem okazję dotąd poznać. W moim osobistym odczuciu najbardziej charakterystycznymi cechami narodu tureckiego jest ich szczera życzliwość, niczym niepohamowana bezpośredniość i głęboki patriotyzm (z nutką imperialnej megalomanii). Przejawem tej ostatniej przypadłości są powiewające ogromne flagi tureckie, które obok strzelistych wieżyczek meczetów dominują nad krajobrazem miasta. Bez problemu można tutaj znaleźć pomniki Atatürka (m.in. na mojej uczelni przy wejściu głównym, wszystkich przybywających studentów wita jego majestatyczne popiersie), a udając się do pobliskich sklepów, restauracji czy urzędów zawsze będą patrzyły na nas dumne postacie Atatürka, czy też czasem wizerunki osmańskich sułtanów. Wartym odnotowania jest również fakt iż w ostatnim czasie można zaobserwować w Turcji odnowienie sentymentów imperialistycznych, czego najbardziej prozaicznym przykładem są cieszące się ogromną popularnością seriale historyczne o losach sułtanów.
Wychodząc z założenia iż społeczne nastroje można najlepiej poznać rozmawiając z ludzmi z różnych sfer według moich obserwacji i dotychczasowych rozmów (głównie wśród środowiska studentów i ulicznych sprzedawców), tureckie społeczeństwo żywi niechęć i nie jest zbyt przychylnie nastawione w stosunku do Niemiec. Wynika to z faktu iż najczęściej poruszaną kwestią (gdy rozmowy schodziły na tematy polityczne), były nasze poszczególne poglądy na temat zachodnich sąsiadów Polski. Reakcje Turków jednoznacznie dawały do zrozumienia co sądzą w tej sprawie. Tym samym to daje do namysłu, jak bardzo ostatnie animozje i napięta sytuacja polityczna na ośi Ankara-Berlin odcisnęła piętno na postawie i percepcji zwykłych ludzi.
Przypomnijmy zatem sobie co doprowadziło do takiego stanu rzeczy. Jednym z najważniejszych przyczyn tego kryzysu były reperkusje, jakie nastąpiły po udaremnieniu przez rząd turecki próby przeprowadzenia zamachu stanu w dniu 15 lipca 2016 roku. Władze państwowe wprowadziły stan wyjątkowy (który nawiasem mówiąc trwa do dzisiaj) i przystąpiły do bezprecedensowej akcji zlikwidowania wszelkich środowisk, mających przypuszczalny współudział w zorganizowaniu puczu. Od tamtego momentu w Turcji (oficjalnie) zostało zaaresztowanych 50 tyś. osób i zwolniono z pracy około 150 tyś. osób w tym urzędników , funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa, wykładowców wyższych uczelni i dziennikarzy.* Zostali oni uznani za stronników, przebywającego w USA muzułmańskiego kaznodziei Fethullaha Gülena, który jest posądzany o odpowiedzialność sprawczą ubiegłorocznego przewrotu. Następnie, pojawiły się oskarżenia m.in. ze strony Niemiec o wykorzystywanie stanu wyjątkowego przez Erdoğana do eliminowania swoich politycznych przeciwników i łamanie praw człowieka. Dalej już nastąpiła reakcja łańcuchowa. Krytyka Niemiec wywołała zaostrzenie retoryki Ankary w postaci słów Erdoğana zarzucającego Niemcom, że zostaną osądzeni przez historię za wspieranie terroryzmu, ponieważ Berlin nie wyrażał zgody na ekstradycję winnych lipcowego zamachu oraz liderów kurdyjskiej emigracji w Niemczech.
Kolejnym asumptem pogarszającym obopólne relacje, było gwałtowne przyśpieszenie procesu zmian ustrojowych w Turcji. Erdoğan zapowiedział przeprowadzenie referendum ws. wprowadzenia ustroju prezydenckiego, zapewniającego by mu niczym niezachwianą pozycję i szeroką władzę w państwie. Kampania wyborcza była prowadzona przez tureckie władze nawet w Europie, co wywołało ostry sprzeciw tych państw oraz odmowę organizowania wiecy przedreferendalnych z udziałem członków tureckiego rządu. Na to padły kolejne oskarżenia ze strony Turcji o “nazistowskie praktyki” Niemiec** oraz groźby zerwania porozumienia zawartego z Unią ws. relokacji uchodźców. To naturalną koleją rzeczy, wywołało jeszcze większe oburzenie Berlina, który publicznie zaczął domagać się zrewidowania polityki względem Ankary, nie wykluczając zerwania negocjacji akcesyjnych w sprawie przystąpienia Turcji do UE.*** Warto również zwrócić uwagę na fakt iż trzymilionowa mniejszość turecka w Niemczech, dąży do politycznej emancypacji i reprezentacji swoich interesów m.in. poprzez start tureckiej partii politycznej Sojusz Niemieckich Demokratów (ADD) w wyborach do Bundestagu. Partia ta została założona w 2016 roku przez tureckich emigrantów, niedługo po tym jak niemiecki parlament przyjął rezolucję uznającą za ludobójstwo wymordowanie ludności ormiańskiej w 1915/1916 roku. Władze ADD oficjalnie deklarują poparcie dla Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) i jej lidera Erdoğana, a ich najważniejszym priorytetem jest uzyskanie akceptacji od rządu niemieckiego na posiadanie podwójnego obywatelstwa. Ten dodatkowy czynnik bez wątpienia komplikuje już i tak napięte relacje turecko-niemieckie.****
Wspólne antagonizmy i animozje trwają po dziś dzień pogłębiając kryzys i zaprzepaszczając ostatecznie szanse Turcji na zostanie kolejnym członkiem Unii Europejskiej. Dodatkowo, biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi Erdoğana o tym iż Turcja nie potrzebuje już członkostwa w Unii, można dojść do wniosku iż nastał czas gruntownego przewartościowania wektorów tureckiej polityki zagranicznej. Konkludując, mogę stwierdzić iż konflikt nieustannie eskaluje, nie pozostając bez wpływu i nieustannie oddziałując na zbiorową świadomość tureckiego społeczeństwa.
Miłosz Balcerzak
Źródła:
*) http://www.polskieradio.pl/130/5925/Artykul/1789055,Rocznica-nieudanego-zamachu-stanu-w-Turcji