NIEPODLEGŁOŚĆ ZARZEWIEM KOLEJNEGO KONFLIKTU
Wydawać by się mogło, że ostatnie lata były dla irackich Kurdów znakiem, że sen ten w końcu może się spełnić. Aktywny udziału bojowników kurdyjskich – Peszmergów - w działaniach koalicji państw przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu (ISIL – Islamic State of Iraq and Levant), spektakularne odbicie miasta Kobane przy granicy turecko-syryjskiej, czy ostatnie wsparcie militarne[1] płynące ze Stanów Zjednoczonych mogły tylko utwierdzić przywódcę kurdyjskiego rządu w Irbilu, że uzyskana przez Kurdów pozycja może być zwiastunem akceptacji dla dalszego wzmocnienia i niezależności dla KRG (Kurdistan Regional Government). Jednakże dla społeczności międzynarodowej sytuacja Kurdów i ich walka o niepodległość nie była i nadal nie jest najistotniejsza – głównym przeciwnikiem i źródłem niepokojów na Bliskim Wschodzie są organizacje terrorystyczne na czele z ISIL i jakakolwiek dezintegracja w tym zakresie jest niepożądana. Dlatego też wyznaczone i przeprowadzone 25 września 2017 roku referendum w sprawie odłączenia się autonomicznego regionu od Iraku wzbudziła niechęć i krytykę nawet ze strony dotychczasowych sojuszników rządu kurdyjskiego. Najostrzejsze reakcje wyrażały regionalne mocarstwa, w których również zamieszkuje spora diaspora Kurdów – Turcja oraz Iran. Przywódcy obu państw jeszcze na kilka tygodni przed planowanym głosowaniem ostrzegali przywódcę KRG – Masouda Barazaniego przed negatywnymi konsekwencjami w bilateralnych relacjach, a w przededniu referendum przeprowadziły ćwiczenia wojskowe tuż przy granicy z autonomicznym regionem.[2]
Jednakże eskalacja sankcji nadeszła po ogłoszeniu wyników referendum, w którym przytłaczjącą większość głosujących – 93 % opowiedziała się za utworzeniem niepodległego i suwerennego Kurdystanu. Co prawda, panująca w regionie Partia Demokratyczna Kurdystanu (KDP) na czele, której stoi Masoud Barzani jeszcze przed referendum zapowiedziała, iż jego rezultaty nie będą automatycznie oznaczały oderwania się regionu od Iraku, a będą wstępem do negocjacji z rządem w Bagdadzie na temat rozszerzenia autonomii Irbilu, mimo to, rezultat referendum nie został uznany przez władze irackie, które zanegowały jego wyniki, uznały je za niewiążące i sprzeczne z iracką konstytucją. Do negatywnych głosów płynących z regionu przyłączyli się liderzy największych organizacji międzynarodowych na czele z ONZ i UE oraz Departament Stanu Stanów Zjednoczonych, którzy skrytykowali przeprowadzanie referendum oraz przestrzegły przed negatywnymi skutkami takiego jednostronnego działania.[3]
ZAMKNIĘTA PRZESTRZEŃ POWIETRZNA I „MARSZ NA KIRKUK”
Po przeprowadzonym referendum rząd w Bagdadzie przystąpił do ofensywny, mającej na celu „ukarać” regionalny rząd za niesubordynację i działania separatystyczne. Kilka dni po ogłoszeniu wyników, Irak wstrzymał wszystkie wewnątrz krajowe loty do lotnisk w Irbil i Sulajmanija, leżących na terenie autonomii oraz wezwał międzynarodowych przewoźników do podjęcia podobnych działań. Co prawda, zakaz lotów nie objął międzynarodowej koalicji na rzecz walki z ISIL, jednak skutki najbardziej odczują zwykli mieszkańcy autonomicznego regionu oraz przedsiębiorcy i międzynarodowe firmy, prowadzące działalność na terenie irackiego Kurdystanu (kurdyjskie porty lotnicze odpowiadały za generowanie około połowy wszystkich lotów międzynarodowych do Iraku).[4] Równocześnie Bagdad wezwał irackie władze do przekazania rządowi centralnemu kontroli nad lądowymi przejściami granicznymi oraz, co ważniejsze z punktu widzenia gospodarki regionu – nad ogromnymi polami naftowymi leżącymi w okolicach miasta Kirkuk. Miasto to było również jedną z przyczyn krytyki referendum ze strony sojuszników Irbilu – Kirkuk bowiem nie leży w granicach kurdyjskiej autonomii, a został przejęty przez Peszmergów, w połowie 2014 roku, kiedy ISIL było u apogeum rozwoju, a iracka armia obawiając się konfrontacji opuściła miasto. Przeprowadzenie referendum na terenie nie należącym do irackiego Kurdystanu, jednak będącym de facto pod jego kontrolą spowodowało silny sprzeciw nie tylko na arenie międzynarodowej, ale również wśród samych mieszkańców spornego regionu, w którym oprócz Kurdów społeczność tworzą również Turkmenii oraz Arabowie. W efekcie 16 października armia iracka przeprowadziła zbrojną akcję mającą na celu odbicie miasta z rąk kurdyjskich bojowników, a operacja ta przebiegła nad wyraz sprawnie i szybko, bowiem w ciągu kilkunastu godzin irackie wojsko zajęło strategiczne punkty w tym lotnisko, bazę wojskową oraz pola naftowe. Błyskawiczna akcja zakończoną spektakularnym sukcesem Bagdadu była szokiem dla władz Kurdystanu i odbiła się szerokim echem na świecie. Największym zaskoczeniem było praktyczne oddanie miasta bez walki przez Peszmergów, którzy w większości opuścili miasto, podobnie jak dziesiątki tysięcy cywili obawiających się konsekwencji interwencji militarnej. Po tej szokującej porażce, wśród samych Kurdów zapanował rozdźwięk, a dwie największe kurdyjskie partie - KDP rządzona przez M. Barzaniego i PUK - rządzona przez jego głównego rywala J. Talabaniego zaczęły wzajemne oskarżanie się o zdradę narodowych interesów. Niektórzy z przeciwników obecnego lidera irackich Kurdów, zaczęli nawet domagać się jego dymisji, obarczając go winą za przeszacowanie możliwości, osamotnionego i opuszczonego przez sojuszników w walce o niepodległość, regionu.[5]
WIECZNI APATRYDZI ?
Z perspektywy czasu, można pokusić się o stwierdzenie, że zaplanowane i przeprowadzone, mimo sprzeciwu wielu państw i instytucji, które wcześniej były stronnikami regionalnego rządu w Irbilu, referendum niepodległościowe było błędem. Masoud Barzani przeszacował możliwości swojego regionu, a przede wszystkim błędnie liczył na to, że przy poparciu głównie Stanów Zjednoczonych uda mu się przekonać regionalne mocarstwa i Irak do zaakceptowania niepodległego państwa Kurdystan. Wydaje się również, że samo referendum, mimo swego nadrzędnego celu odzyskania niepodległości zostało zorganizowane do celów wewnętrznej walki politycznej w samym regionie. Faktyczny przywódca KRG – Masoud Barzani – jest oskarżany przez głównych oponentów politycznych o wykorzystywanie referendum do nielegalnego umocnienia swojej pozycji – od października 2015 roku regionalny parlament w Irbilu nie został zwołany, a tym samym nie można stwierdzić czy Barzani nadal posiada legalny mandat do rządzenia regionem. Sama autonomia zaś jest pogrążona w kryzysie ekonomicznym – od czasów spadku cen ropy naftowej na światowych rynkach, sytuacja gospodarcza regionu skomplikowała się, a ludzie pracujący w sferze publicznej otrzymują pensje o połowę niższe od pierwotnych zarobków, bądź są one wypłacane z kilkumiesięcznym opóźnieniem.[6] Sama prowincja stała się areną wewnętrznych rozgrywek interesów innych państw, oddziaływujących na sytuację w regionie – po przeciwnych stronach sporu politycznego stoją partię wspierane przez państwa, które są wrogami również na arenie międzynarodowej –Stany Zjednoczone wspierające KDP i Iran będący stronnikiem PUK. Sytuację tylko pogorszyła utrata miasta Kirkuk i leżących w jego obrębie pól naftowych, które miały stanowić solidną podstawę ekonomiczną kurdyjskiej gospodarki.
W chwili obecnej nie widać więc żadnych sygnałów, aby iraccy Kurdowie na nowo mogli cieszyć się z niepodległego państwa. Przeprowadzone referendum spowodowało wręcz odwrotny skutek – w tej chwili gra toczy się o losy samej autonomii regionu, która w następstwie nałożonych sankcji i działań odwetowych ze strony Bagdadu może niedługo ją utracić.
Jakub Küpçü
[1] w kwietniu 2017 r. Departament Stanu zatwierdził umowę na dostawę broni dla kurdyjskich bojowników w wysokości blisko 300 mln USD
[2] http://www.al-monitor.com/pulse/originals/2017/09/turkey-military-exercises-across-syria-iraq-border.html
[3] http://www.aljazeera.com/news/2017/09/guterres-urges-iraqi-kurds-scrap-referendum-170917223002535.html
[4] http://www.aljazeera.com/news/2017/09/iraqi-ban-flights-kurdish-cities-begins-friday-170929091751819.html
[5] http://www.aljazeera.com/news/2017/10/gorran-barzani-resign-kurdish-vote-171023071117432.html