W obliczu pandemii
Koronawirus w Meksyku był odczuwalny wyjątkowo intensywnie. Oficjalnie liczba zakażonych zbliżona była na koniec roku do tej w Polsce (1,4mln), ale zgonów było kilkakrotnie więcej (135tys). Meksyk jest na ten moment czwartym państwem na świecie pod względem zgonów na COVID-19. Potrzeby służby medycznej były zdecydowanie większe niż zakładał budżet. W związku z tym prezydent Andres Manuel Lopez Obrador przeprowadził restrykcyjną reformę fiskalną, w wyniku której obcięto wynagrodzenia rządowe o 25%, zmniejszono administrację rządową, drastycznie obniżono wydatki państwa. Kampania ratująca gospodarkę obiła się jednak szeroką krytyką wśród społeczeństwa. Obradorowi zarzucono neoliberalizm, którego tak się wcześniej wystrzegał mówiąc, że skupi się przede wszystkim na biednych. AMLO doczekał się złośliwego przezwiska "Scrooge". Wyzwanie dla Meksyku jest o tyle duże, że już w 2019 roku zapowiadano stagnację gospodarki. Koronawirus zdewastował państwo pod każdym względem. Lockdown był przeprowadzony niejasno, nierównomiernie, ale przede wszystkim nieefektywnie. Kolejne ograniczenia były stopniowo regulowane, łagodzone. W zdecentralizowanym państwie zapanował chaos. Opieka zdrowotna prowadzona była na szczeblu stanowym, a nie państwowym. Wiązało się to z wieloma aferami oraz oskarżeniami o korupcję i pranie brudnych pieniędzy poprzez np zawyżone ceny skupu respiratorów. Testów przeprowadzano za mało, rzeczywista liczba zakażeń była dużo większa. W jednych stanach regulacje były znikome, podczas gdy w innych wprowadzano nawet godzinę policyjną. Rzeczywistość w życiu Meksykanów zmieniła się bardzo. Ograniczone zostały obchody Święta Zmarłych. Do kontroli zbiorowisk wykorzystano wojsko, a tam, gdzie państwo nie dawało rady z pomocą dla biednych śpieszyły...kartele.
Bezkarny rok
Wirus spowodował, że ponad 130 tysięcy Meksykanów w 2020 roku zmarło na COVID-19. Ale nie było to jedynym poważnym zmartwieniem w Meksyku. W 2020 roku kartele zamknięte w swoim państwie przez lockdown i blokadę graniczną z USA wyszły na ulice z oczekiwaniami na zaszycie luki finansowej spowodowanej znacznie ograniczoną dystrybucją. Ambicje były duże, przemoc jeszcze większa. Już w roku 2019 zarzucano AMLO zbyt lekceważącą politykę wobec karteli. Te dały o sobie przypomnieć szybko. Prezydent Meksyku głosił jednak potrzebę przeciwdziałania problemom priorytetowym, do których wojna narkotykowa nie została przez rząd przypisana. Tymczasem pojawił się kryzys. Wiele osób zmarło w wyniku zatrucia fentanylem, którego pojawiło się na meksykańskim rynku narkotykowym bardzo dużo. Wobec tego także nie było bardziej znaczącej reakcji władz. W odpowiedzi na terror karteli w mieście Culiacan, prezydent Lopez Obrador udał się tam po to, żeby uścisnąć rękę matce El-Chapo i utrwalić swoją strategię "hugs, not bullets". Poza tym nie udało się uspokoić sytuacji w regionie. Kartele nadal walczyły o wpływy, ale 2020 rok zapisze się w historii ich działalności, ponieważ organizacje przestępcze także zmieniły swoją strategię. Kartele zaczęły pojawiać się tam, gdzie zabrakło rządu. Przynosiły biednym ludziom jedzenie, medykamenty, a dzieciom nawet zabawki. Ta "dobroczynność" polegała jednak na potrzebie zysku za wszelką cenę. Sprzedawany towar był dość drogi z racji na limity ilościowe. Ludzie się zadłużali, a dług trzeba było spłacić szybko. W praktyce kartele, jak żaden inny biznes w lockdownie dostosowały się do trudnej sytuacji i "przebranżowiły". Niebezpiecznym zjawiskiem na perspektywę kolejnych lat jest swego rodzaju modernizacja dystrybucji narkotyków przez granicę. Do przemytu zaczęto w dużej ilości wykorzystywać drony. W wyniku zorganizowanej przestępczości w 2020 roku w Meksyku zginęło 35 tysięcy osób. Oznacza to więc, że wojna narkotykowa nasila się z roku na rok.
Kryzys w stosunkach z USA
W październiku 2020 roku na jaw wyszła jedna z największych od dawna afer korupcyjnych w Meksyku. Amerykańskie służby od dłuższego czasu prowadziły śledztwo wokół tajemniczego "El Padrino", partnera kartelu "H-2", który miał być wysoko postawiony w administracji rządowej. Poszlaki wskazały na Salvadora Cienfuegosa - Sekretarza Obrony w latach 2012-2018 w administracji Enrique Peña-Nieto. Cienfuegos został zatrzymany na lotnisku w Los-Angeles przez DEA. Cała sytuacja zaogniła mocno relacje amerykańsko-meksykańskie. W USA starano się przeprowadzić rozprawę pod oskarżeniem Cienfuegosa o korupcję i celowe kierowanie operacji militarnych w wojnie narkotykowej na terytoria karteli wrogich temu, z którym "El Padrino" współpracował. Tymczasem AMLO zabiegał o to, żeby Amerykanie oddali Meksykowi generała, ponieważ powinien on zostać osądzony przez meksykańskie sądownictwo. Choć w DEA i FBI doskonale wiedziano, że tylko w Stanach Zjednoczonych można efektywnie przeprowadzić postępowanie karne dla Cienfuegosa (tak, jak dla El Chapo, który dopiero w USA został skutecznie zamknięty), to władze amerykańskie ostatecznie ustąpiły Meksykowi podając za oficjalną przyczynę zbyt małą liczbę dowodów. Salvador Cienfuegos wrócił do Meksyku, gdzie w styczniu 2021 roku oczyszczono go ze wszystkich zarzutów. Jednak sprawa emerytowanego generała okazała się wywołać na tyle duże oburzenie społeczeństwa, że rząd MORENA postanowił posunąć się o krok dalej. W grudniu przyjęto nową rezolucję, w myśl której ograniczone drastycznie zostają operacje obcych służb w Meksyku, a amerykańskie agencje tracą immunitet i będą musiały informować meksykańską administrację o wszystkich swoich efektach prac. Do tego prezydent Lopez Obrador zapowiedział zerwanie z USA "Inicjatywy Merida", meksykańsko-amerykańskiego partnerstwa mającego ułatwić zwalczanie dystrybucji narkotyków. "Merida Initiative" powstała w 2008 roku z inwencji George'a W. Busha oraz Felipe Calderona. AMLO zrywając tą umowę zrywa kooperację z najważniejszym partnerem w wojnie narkotykowej. Tym samym Meksyk najprawdopodobniej będzie musiał zmierzyć się z przestępczością karteli samodzielnie. Kryzys na linii USA-Meksyk niewątpliwie będzie jednym z większych wyzwań w czasie prezydentury Bidena.
Potesty kobiet
2020 rok był najkrwawszym także jeśli chodzi o przemoc wobec kobiet w Meksyku. Jest to duży problem i staje się on coraz poważniejszy z każdym rokiem. Szacuje się, że ponad 900 kobiet zostało zamordowanych w ubiegłym roku ze względu na swoją płeć. Rząd jednak nie podejmuje ważniejszych decyzji, żeby przeciwdziałać temu zjawisku. Z tego powodu przez cały 2020 rok przetaczały się w tym państwie protesty kobiet. Najpierw w marcu w odpowiedzi na morderstwa zorganizowano duży strajk pod hasłem "dzień bez nas". Dzień po dniu kobiet, 9 marca tysiące kobiet nie poszło do pracy, do szkoły. Nie pojawiły się na ulicy, żeby pokazać, jak ważna jest rola kobiet w Meksyku oraz dlaczego nie wolno lekceważyć i marginalizować ich problemów. Cała akcja wyniknęła też z głośnego zabójstwa dziewczynki. Fatima Cecilia miała 7 lat, została wykorzystana seksualnie i zamordowana. Poza problemem morderstw oraz przemocy, wybrzmiał także temat aborcji. Aborcja legalna jest obecnie tylko w dwóch z 32 stanów (Miasto Meksyk i Oaxaca). W pozostałych regionach prawo aborcyjne jest bardziej restrykcyjne. W odpowiedzi na złagodzenie prawa aborcyjnego w Argentynie prezydent Lopez Obrador zadeklarował, że to kobiety powinny zadecydować o słuszności aborcji. Jednakże on sam odcina się od jakichkolwiek decyzji mówiąc, że rząd nie powinien takich decyzji nikomu narzucać i postara się zorganizować referendum w tej sprawie. Spotkało się to z dużą krytyką, ponieważ MORENA deklarowała się w kampanii wyborczej jako partia lewicowa, która będzie troszczyć się o biednych, czy także mniejszości seksualne. Tymczasem wydaje się, że dla niezdecydowanego AMLO wyzwaniem okazuje się być nawet przyznanie podstawowych swobód obywatelskich kobietom. Środowiska feministyczne wskazują, że potrzebna jest rządowa kampania edukacyjna na temat aborcji, ponieważ duża część społeczeństwa nadal jest konserwatywna i może odrzucić taki pomysł z racji wyłącznie własnych uprzedzeń, a nie świadomego wyboru.
Niebezpieczny rok dla dziennikarzy
Meksyk w 2020 roku był państwem najbardziej niebezpiecznym dla dziennikarzy. Trzynastu zostało zamordowanych w ostatnim roku, a od 2000 roku aż 120 przedstawicieli mediów straciło życie w tym kraju. Ze statystyk wychodzi na to, że dla dziennikarza groźniejszym jest życie w Meksyku niż relacjonowanie wojny. Kryzys wolności mediów to problem, który trwa tam od lat. Nie zabiegano specjalnie o ochronę dziennikarzy, a w czasie prezydentury Enrique Peña-Nieto byli oni otwarcie krytykowani przez samego prezydenta. Dla władz działalność opozycyjnych mediów była bardzo niewygodna z racji nagłaśniania różnych skandali. Dlatego często za morderstwa odpowiadały kartele, które były przez kogoś wynajęte, albo same czuły się zagrożone potencjalnym śledztwem. Andres Manuel Lopez Obrador i MORENA obiecywały w kampanii wyborczej poprawę sytuacji i zapewnienie odpowiedniej opieki nad zastraszanymi dziennikarzami. Jednak po dwóch latach nie widać poprawy w tej materii. Do tej pory za kadencji AMLO zamordowano 30 dziennikarzy.
2020 rok był dla Meksyku jednym z najgorszych, jeśli nie najgorszym rokiem w XXI wieku. "Czwarta rewolucja" została zweryfikowana przez koronawirusa. Lopez Obrador i jego rząd nie dali sobie rady z żadnym problemem, który się pojawiał. Pandemia bardzo zaszkodziła gospodarce, zwiększyło się bezrobocie, kartele stały się agresywniejsze. MORENA straciła zaufanie społeczeństwa. Do tego w 2021 roku odbędą się w Meksyku wybory parlamentarne. Obecnie w zasadzie żadna partia nie cieszy się tam poparciem ze znaczną przewagą nad innymi ugrupowaniami.
Autor: Michał Stefanowski
Źródła:
https://www.bbc.com/news/world-latin-america-53584575
https://latinamericareports.com/mexico-was-the-most-dangerous-country-for-journalists-in-2020/5183/
https://www.theguardian.com/world/2020/dec/15/mexico-security-law-dea-agents-us